Od rozpoczęcia mojej blogowej historii wciąż rozmyślam, co dla Was napisać, żeby było a) ciekawe, b) rzetelne, c) rozpalające apetyt na więcej :-) Ponadto robię selekcję wśród moich domowych mieszkańców kosmetycznych i wybieram coraz to ciekawe kąski do opisywania :-). Zaczęłam od kolorówki, przechodząc do produktów dla ust i ostatnio zatrzymując się na paznokciowym ulubieńcu. Dziś w ramach pójścia nadal drogą urozmaicenia wpisów zamieszczam recenzję o kosmetyku, który należy do kategorii pielęgnacyjnej i bardzo miło mnie zaskoczył.
Mowa o kakaowym masełku do ciała firmy Ziaja.
Jako, że Ziaja jest firmą dobrą, tanią, łatwo dostępną i mającą bardzo szeroką gamę produktów często zdarza mi się po nią sięgać. Ale o tym więcej będzie na końcu posta! :-)
Przejdźmy do masełka.
1) Opakowanie
Produkt ten zapakowany jest w wykonany z twardego, brązowego plastiku "słoiczek" (hmmm... nie znalazłam innego słowa na to opakowanko, chociaż słoik zawsze kojarzy mi się z tym typowym szklanym, przezroczystym- tradycyjnym :-P). Produkt nowy ma pod przykrywką jeszcze srebrną folię, która zapobiega ulatnianiu się zapachu z wewnątrz opakowania i informuje nas, że nikt przed nami nie dotykał masełka. :-) Jest to lekkie opakowanie z którego łatwo jest wydobyć samo masło i wykorzystać je do samego dna. :-)
2) Ilość/wydajność
Słoiczek zamyka w sobie 200 ml produktu. Dla mnie jest to nie mało, ale nie dużo. Zależy, kto ile zużywa i na jakie partie ciała. Na same stopy powinno wystarczyć na około miesiąc. Na całe ciało- niestety - na pięć, góra sześć aplikacji. :-(
3) Cena
To jest to! Za cudowny produkt płacimy niewiele ponad 10 zł. Więc nawet 2 opakowania w ciągu miesiąca nie zrujnują naszego budżetu. :-)
4) Konsystencja
Jest świetna! Dla mnie to trochę budyń /w dobrym tego słowa znaczeniu, nie jest bynajmniej glutowata! :-)/ w połączeniu z kremem nawilżającym. Masełkowatość produktu polega tutaj na tym, że na skórze powstaje warstwa, która chroni skórę, nawilża ją i pozostawia uczucie miękkości i nawilżenia na bardzo długo!
5) Rezultaty
Jeśli o to chodzi, masło spełnia wszelkie wymagania! Natłuszcza, nawilża, nadaje uczucie zmysłowej miękkości na długo! (U mnie to nieraz nałożony po kąpieli utrzymuje miękkość skóry aż do kolejnego mycia ciała). Skóra jest jedwabista i miła w dotyku :-)
6) Zapach
OCH! Na ten punkt czekałam najbardziej! :-) Masło urzekło mnie przede wszystkim zapachem! To piękny kakaowo-śmietankowo-orzechowy zapach, który rozpieszcza nasze nozdrza! :-) Utrzymuje się bardzo długo na skórze i nadaje jej słodkiego zapachu. Ja go wręcz uwielbiam! :-)
7) Dostępność
Masełko jest wszędobylskie! :-) Można je zakupić w Rossmannie, Super Pharm, Firlicie/Kosmyku, Hebe, lokalnych drogeryjkach i w sklepach oraz stoiskach firmowych Ziaji.
Minusy: trochę za szybko się kończy, ale w stosunku do ceny i rezultatów można to przeżyć.
Zapytacie pewnie, jak ja go najczęściej stosuje?
Otóż ja nakładam go codziennie po kąpieli na stópki (dość grubą warstwą) i zakładam skarpetki. Zostawiam je w ten sposób aż do czasu położenia się pod kołdrę. Najlepiej na co najmniej kilka godzin, można też na całą noc. Ponadto smaruję nim całe nogi po goleniu. :-)
Jest to mój pielęgnacyjny must have! :-)
Polecam gorąco!
Ach! Obiecałam, że wspomnę o produktach Ziaji. Wiele z nich już znam z autopsji i lubię je. Marka ta z mojego punktu widzenia wystawia dobre i niedrogie produkty, które często się świetnie spisują. Do tej pory używałam:
*Masło do Ciała kakaowe (j.w)
*Masło kakaowe- spray przyspieszający opalanie (pomaga się opalić na piękny brąz <3!)
*Żel chłodząco-łagodzący po opalaniu- seria Ziaja Sopot Sun (koi i łagodzi skórę, spisuje się na 6!)
*Płyn do higieny intymnej Ziaja Intima (bardzo dobry i wydajny)
*Maskę do włosów oliwkową/regenerującą (świetne obie!)
*Krem do rąk kozie mleko (dobry i też zabójczo pachnie :-)
*Mydło pod prysznic Blubel truskawkowe/pomarańczowe/oliwkowe (cudowne aromaty *.*)
*Krem nagietkowy do twarzy- to akurat Mężuś :-) chwali bardzo :-)
*Tonik rumiankowy- ale to już dawno temu ;-) dobry, delikatny ;-)
Póki co to chyba tyle produktów z Ziaji "przerobiłam", ale to na pewno nie koniec! :-) Lubimy się i nie mamy zamiaru się rozstawać! :-)
PS. Czujecie już nadchodzące Święta? Ja jakoś nie bardzo. Gdyby nie światełka i choinki w galerii/rynku i RMF Święta nie czułabym ich nic a nic! :-) Dziś w ramach bonusu pokażę Wam moje zimowe paznokcie, które choć trochę przypominają mi, że były w moim życiu Święta Bożego Narodzenia ze śniegiem i mrozem. :-) Niemniej jednak- nie musimy drapać szyb w samochodzie i odśnieżać, co mnie bardzo cieszy! :-P Pozdrawiam Was ciepło i do następnego blogowego "spotkania"! :-)
Lakiery, których użyłam:
-Rimmel by Rita Ora, "Pillow talk" nr 853 (jedna warstwa)
-Golden Rose Care + Strong, nr 132 - palec serdeczny z obrączką (jedna warstwa)
-Golden Rose Care + Strong, nr 157(nawierzchniowo na Rimmelu)
-Insta Dri Sally Hansen jako Top Coat ( a jakżeby inaczej :-D)
Wasza Brownie ;-)