czwartek, 28 stycznia 2016

Czekolada, która nie tuczy i złoto za dwie dyszki- szaleństwo! :)


Witajcie moi drodzy w nowym 2016 roku! :)

Mam nadzieję, że przez kolejne 12 miesięcy będziecie się ze mną łączyć internetowo, czytać moje wpisy, komentować, proponować swoje pomysły względem postów i chętnie odwiedzać moją małą, kosmetyczną przestrzeń. :) Dziękuję Wam za liczne wejścia, „lajki”, pozytywny odzew i wspieranie mojej działalności. To bardzo motywujące! :)

Na początku roku wracam do Was z recenzjami produktów, które zawładnęły wręcz końcówką roku 2015 i wybitnie mnie zauroczyły. Ich zakup podyktowany był tym, że już na pierwszy rzut oka wołają z półek „zabierz mnie” i dodatkowo spotkały się z bardzo pozytywnymi recenzjami innych blogerek i użytkowniczek. Z perspektywy czasu, nie żałuję żadnej złotówki wydanej na nie. ;) To były bardzo dobre inwestycje o których przekonacie się poniżej.


1) Bourjois- Liner Stylo Ultra Black- nr 61- według producenta i napisu na opakowaniu jest to eyeliner o długotrwałej formule. W moim odczuciu jest to świetna, czarna kredka o idealnej konsystencji, która znakomicie utrzymuje się na powiece (w moim przypadku powieka jest pokryta bazą pod cienie, gdyż skóra na powiekach bez tego kroku przetłuszcza się i rozpuszcza produkty). Kredka ma 0,28 g, a innymi słowy ma standardową gramaturę, jak jej inne koleżanki. Jest wysuwana, przez co wygodnie się jej używa, a w skuwce znajduje się maleńka temperóweczka, którą jesteśmy w stanie w kilka sekund zaostrzyć sobie rysik. Opakowanie jest solidne, zamyka się na tzw. „klik”, co ustrzega nas przed uwaleniem sobie kosmetyczki na czarno. :D Produkt ważny jest 18 mcy, choć sądzę, że osobom lubiącym przyciemnienie linii wodnej lub linii rzęs skończy się wcześniej. ;-) Ja chętnie sięgnę po nią, gdy tylko żywot obecnej kredki dobiegnie końca.  
Polecam, zwłaszcza na promocjach, gdyż nie należy do najtańszych! :/ Cena to około 45 zł. (źródło: wizaz.pl)


2) Maybelline- The One by One Volum’ Express Mascara- Satin Black- tusz do rzęs. Och, ach, mmm! Tak bardzo lubię ten tusz, że wręcz wpadam w zachwyt. Daje nieziemsko piękną czerń, ma świetną szczoteczkę, która rozdziela pięknie rzęsy i pokrywa je idealną ilością tuszu, ma poręczne, fajne opakowanie, daje wrażenie wachlarza pięknie wydłużonych i wyczesanych rzęs. Niestety, zauważyłam z biegiem czasu (używam go już jakiś miesiąc), że odrobinę wysechł i zaczyna się sypać pod oczy w ciągu dnia. Pomimo tego, moja sympatia do niego nie maleje i mam zamiar kupić go ponownie i ponownie i ponownie… :D Jego koszt nie jest najniższy, ale często można go dorwać w fajnej promocji. Serdecznie zachęcam Was do wypróbowania. Jest tego wart! <3 Cena: około 30 zł (źródło: wizaz.pl)


3) I <3 Makeup- Goddess of Faith- Triple Baked Highliter- rozświetlacz do twarzy w kamieniu. Cud miód i… serduszko! :) Znajdźcie mi osobę, której nie urzekłoby to opakowanie i słodkie, świecące przecudnie serduszko. Sama forma tego rozświetlacza skłania do zakupu, jednak nie to jest najważniejsze. Przejdźmy więc do działania. Rozświetlacz daje piękną taflę blasku, w którym mieszają się różne tony. Pozwala to dopasować się mu do każdej karnacji. Pięknie ożywia skórę i uwypukla miejsca, które mają być na pierwszym planie. :) Nadaje się zarówno na twarz, jak i na resztę ciała oraz jako cień do oczu. Ponadto, po kilku użyciach nie widać na nim ŻADNYCH śladów zużycia. Chyba będziemy razem do końca świata, ha ha! <3 Podsumowując- cukiereczek, który zawsze po otwarciu kosmetyczki wywołuje u mnie uśmiech! :) Cena: około 25 zł (źródło: wizaz.pl)




4) Make Up Revolution- Awesome Metals Foil Finish- cień foliowy w kremie do oczu. 


O tym, że kocham tą markę przekonałam się dopiero wtedy, gdy zliczyłam ilość ich produktów u mnie. Przemawia za tym fakt, że są one cudowne pod względem jakości, z szeroką gamą do wyboru, o rozsądnych cenach (i akurat w moim mieście ze świetną dostępnością) na każdą kieszeń. Dzisiaj mamy na tapecie cień foliowy- a raczej czyste złoto na oczach! :) To, że ten cień jest genialny widziałam już u Maxineczki i bodajże u Mileny Make Up, ale że aż taaaaaaak?! No, nie miałam nigdy tak pięknego, bogatego cienia, który sprawił, że moje oczy błyszczały jak dwie gwiazdeczki! Wow! Wow! Wow! Zobaczcie poniżej, jak pięknie wygląda roztarty na mojej dłoni (solo, bez żadnej bazy ani dołączonych do niego „gadżetów”, których ja nie używam- zamiast nich „usadzam” cień na oku odrobiną Duraline, lub jeśli mam już na nich cienie, to spryskuję pędzel fixerem do makijażu z Avonu i nanoszę na mokro). Absolutny hicior sezonu świąteczno-karnawałowego. Zamierzam zainwestować w jeszcze inne odcienie- a co mi tam! Na bogato! :) Cena: około 20 zł (źródło: wizaz.pl)


5) I <3 Makeup- Death by Chocolate- 16 Eyeshadows inspired by our obsession with chocolate- czekoladowa paleta 16 cieni.

Dla fanów (takich, jak ja- nazwa Brownie zobowiązuje <3) czekolady- gratka na sam widok! To paletka, która kusi przed jej otwarciem. Nie dość, że ma piękne kolory, cudownie się z nią pracuje na oczach, cienie są wspaniale napigmentowane, mają przepiękne odcienie i wykończenia (mat, satyna i perła), to jeszcze paleta ma duże lusterko, przy którym spokojnie można wykonać pełny makijaż i wygląda, jak tabliczka słodkiej i pachnącej czekolady. Od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że nadajemy na tej samej fali! :D Pod recenzją zamieszczam Wam mój makijaż sylwestrowy, gdzie cieniowanie wykonałam w większości (we współpracy z cieniem foliowym) tą paletą. Jest CU-DO-WNA! <3 Jeśli ktoś kocha brązy na oczach tak jak ja, będzie zadowolony na 1000%. :) Cena: około 40 zł.  (źródło: moja pamięć- akurat jej cenę pamiętam dokładnie- 39.90 zł :D)


Dodatkowo, tak jak obiecywałam, dołączam zdjęcia mojego sylwestrowego makijażu, który wykonałam samodzielnie i użyłam w nim wszystkich kosmetyków, o których rozpływałam się w dzisiejszym wpisie. :)


Jako, że pełny makijaż wykonuję bardzo rzadko, postanowiłam zrobić dla Was zdjęcie w wersji saute. Pomyślałam, że będzie to doskonały dowód na to, że zaakceptowałam się i nie traktuję makijażu jako kamuflażu i przerysowywania się. :) Lubię podkreślić oczy, rzęsy- robię to niemalże codziennie, bo każda czynność z tym związana jest dla mnie przyjemnością, ale nie wstydzę się siebie w wersji naturalnej, tzw. „białej kartki”. Pozdrawiam Was kochani serdecznie i dziękuję za Wasze odwiedziny. Trzymajcie się ciepło i do następnego! :)





Wasza Brownie :)