środa, 21 października 2015

Wzloty i upadki z kosmetycznej szufladki + love story?! - jesienna notka pełna wrażeń z ostatnich miesięcy! :)



Hej hej, moi drodzy! :)

Ani się obejrzałam, a już nastała jesień. Ostatnia notka tworzona była, gdy jeszcze na zewnątrz królowały upały i cudowne słońce. Nastała jesień, a co za tym idzie postanowiłam troszkę „przeszeregować” moją kosmetyczną gromadkę. Stało się to zupełnie przypadkowo, gdyż zaczęłam od porządkowania i odsprzedawania (za dużych już w tej chwili na mnie) ubrań z poprzedniego sezonu. Ukradkiem, w szafie mrugnęła do  mnie moja kosmetyczka, a w zasadzie kufer (oj tak, ja lubię mieć wszystkiego dużo: ubrań, kosmetyków, butów itd.). Pomyślałam, „fakt, małe porządki jej nie zaszkodzą, wręcz zrobią miejsce na nowości <3. (Mały przeciek dla chętnych- w pierwszych tygodniach listopada w drogeriach Rossmann zacznie się akcja -49% na kosmetyki „kolorowe”) :D. Wybrałam kilka produktów, które w ostatnim czasie używałam po raz pierwszy i po wnikliwej analizie i kilkunastokrotnym użyciu mogę odpowiednio dla Was zrecenzować. Zapraszam do dalszej lektury! :)

1) TOP OF THE TOP!- Bourjoise- Maskara Twist up the volume!- ultra black edition

To, że jestem maniaczką tuszy do rzęs wiedzą wszyscy, którzy podejmowali ze mną dyskusję na tematy makijażowe. Dla mnie makijaż bez tuszu do rzęs to nie makijaż! (Ci, którzy uważają inaczej, niech wezmą poprawkę na to, że jest to moja prywatna opinia, ogólnie róbta co chceta! :D) Mimo, że nieraz udaje mi się znaleźć produkt, do którego często wracam (chociażby żółtek Maybelline z pierwszej recenzji) lubię próbować czegoś nowego. Tak było i tym razem. Tusz kupiłam w promocji w Super Pharm jakieś kilka dobrych miesięcy temu, za kwotę 21.99 zł, co jak na ten tusz jest bardzo niską ceną. :) Trochę naczekał się w kolejce, zanim zużyłam jego poprzednika i na przełomie lipca/sierpnia sięgnęłam po niego ochoczo. Wystarczyło jedno pociągnięcie i już wiedziałam, że będzie nam razem po drodze! :) Zanim zrobię jego ogólną specyfikację dodam, że mam rzadkie, ale długie i podkręcone rzęsy, które bez tuszu są niewidoczne, bo mają jasne końcówki. Lubię efekt pogrubionych i intensywnie czarnych rzęs.

A więc:

1) Kolor- piękna, głęboka czerń. Nie blaknie w ciągu dnia, nadaje oczom cudownej wyrazistości.
2) Trwałość- pięknie utrzymuje się na rzęsach, nie kruszy się i nie „klapie” na rzęsach po całym dniu noszenia (średnio od 7:00-21:00).
3) Szczoteczka- rozwiązanie z przekręcaniem szczotki jest hitem tego tuszu! Pozycja 1- pięknie wydłuża i rozdziela rzęsy, pozycja 2- nadaje rzęsom objętości i potęguje efekt głębokiej czerni.
4) Cena- w cenie regularnej dosyć wysoka (okolice 40 zł), w promocji jak najbardziej przystępna. Jednak jest to tusz, po który warto sięgnąć pomimo, iż nie należy do najtańszych.
5) Opakowanie- schludne, eleganckie, nieco fikuśne w swoim kształcie.
6) Wydajność- tusz mam wrażenie z biegiem czasu lekko wysycha i traci swoje walory pod koniec opakowania. Kilka kropel Duraline ratuje go i pozwala mu służyć jeszcze dodatkowe 2-3 tygodnie. Ogólnie u mnie posłużył 3 miesiące. To jest normalny wynik, biorąc pod uwagę codzienne używanie.
7) Dostępność- świetna. Produkty można zakupić w drogeriach Rossmann, Hebe, Super Pharm, sieci Drogerie Polskie, Kosmyku, drogeriach internetowych, czyli wszędzie tam, gdzie mieszczą się szafy bądź sklepy posiadają asortyment Bourjoise. 
8) Efekt- rozdzielone rzęsy, o głębokiej czerni, miękkie nawet po wyschnięciu tuszu, pięknie uniesione i lekkie.
9) Zmywanie- nie jest to wersja wodoodporna, tusz zmywa się błyskawicznie za pomocą płynu micelarnego.
 
Ogólna ocena: 5/5 z trzema plusami! +++ Najlepszy tusz, jaki dotąd miałam okazję używać. Polecam! 

2) Dove- żel pod prysznic Caring Protection


O tym żelu nie będę się długo rozpisywać, gdyż to, co mi wyrządził, dyskwalifikuje go w moich oczach najprawdopodobniej dożywotnio. Żel jest wydajny, ma niesamowicie przyjemną, kremową konsystencję i urokliwy zapach. Dobrze myje i rewelacyjnie się pieni. Ma znośną cenę, około 10 zł. Co z tego, skoro sprawił, że wylądowałam w trybie pilnym u dermatologa z ogromną, nabrzmiałą i swędzącą wysypką. Musiałam brać sterydy i silne leki odczulające(!!!) przez okres około 3 tygodni… Jak zorientowałam się, że jestem na niego konkretnie uczulona? Bowiem, gdy go odstawiłam, nastąpiła stopniowa i wolna, ale widoczna poprawa. Kiedy dałam mu drugą szansę, by się upewnić, że moje uczulenie to jego sprawka, natychmiast po wyjściu z łazienki wyskoczyły mi czerwone plamki na całym ciele. Znakiem tego, on był sprawcą moich bardzo uciążliwych dolegliwości… Ogólnie, jak dla mnie, ten kosmetyk to porażka. Może komuś pasuje i go namiętnie używa- ok. Ja, mając tak dramatyczne doświadczenie, będę się trzymać od niego z daleka. Osobom o skórze wrażliwej i alergicznie naznaczonym zdecydowanie odradzam ten żel. Szkoda zdrowia, pieniędzy oraz nerwów.

Ocena: mniej niż 0/5. To, co przeżyłam dyskwalifikuje go na całej linii.

3) Dove- szampon do włosów hairfall control- przeciw wypadaniu włosów.


Chyba jakaś gradowa chmura nadciągnęła nad te produkty firmy Dove. :O Pomimo, iż nie lubię przekreślać całej marki pod względem jednego, czy dwóch produktów, to przynajmniej na jakich czas odsunę ją na margines zakupowy. Szampon ten pomimo, iż jest wydajny, kremowy, pięknie się pieni i ma dość przystępną cenę (również około 10 zł), to nie robi z włosami nic. Ani nie ogranicza wypadania, nie powoduje też, że włosy wyglądają ładnie i świeżo. Mam wrażenie, że po umyciu tym szamponem moje włosy szybciej „klapią” i stają się w moim odczuciu brudne… Sądzę, że i do niego już nie wrócę, przynajmniej na jakiś czas.

Ocena: 1/5- za maleńkie plusiki, reszta na minus, głównie za brak uczucia świeżości na włosach, co jest sztandarowym zadaniem szamponu.

4) Joanna Naturia- mgiełka- odżywka do włosów, bez spłukiwania, nawilżająca, z aloesem i jaśminem.



Ogólnie bardzo lubię tą formę produktów do włosów. Nie obciążają zanadto pasm, wpływają na lepsze rozczesywanie końcówek i nadają piękny połysk włosom. Poniekąd, tak też było w przypadku tejże odżywki. Jej działanie da się prosto określić za pomocą jednego słowa- poprawna. Poprawnie wpływała na wszystkie z powyższych zadań. Tylko czy nam ta poprawność wystarczy? No ja akurat mam tak, że wolę mieć coś fajnego, co sprawia mi przyjemność w używaniu, niż coś, co jest typowym średniakiem. Więc nadal będę szukać włosowego i odżywkowego ideału! :)

Ocena: 2.5/5- punkty za poprawność pod względem użytkowania odżywki i za niską cenę. Punkty lecą w dół za brak widocznego efektu po wyschnięciu włosów, niską wydajność i znikomą przyjemność w używaniu produktu.

5) Wibo- diamond iluminator- rozświetlacz do twarzy

Jako, że nie maluję twarzy na co dzień i skupiam się wyłącznie na pomalowaniu oczu, to postanowiłam się skusić na zakup rozświetlacza. Podyktowane było to tym, że szukałam fajnego, drobno zmielonego cienia do oczu o złotej poświacie. I nie pomyliłam się! Znalazłam kosmetyk, który nie ma w sobie ordynarnego brokatu, ma cudowny, nienachlany odcień złota w sobie, nakłada się przyjemnie i kosztuje grosze, przy czym jest niesamowicie wydajny. :) Myślę, że jest to najlepiej wydane 9 zł na cienie w ostatnich miesiącach moich zakupów! Polecam Wam serdecznie! :)

Ocena: 5/5- produkt idealny, bez żadnych wad! <3

6) Pomadka Alterra- Kamille Lippenpflege-rumiankowa


O właściwościach tej pomadki było głośno jakiś czas temu w Internecie, na blogach wizażowych i w opiniach Vlogerek. No bo jak można nakładać pomadkę do ust na… RZĘSY???!!! A no można! I to nawet trzeba! Ha ha! Śmieję się, ale uwierzcie mi, wypróbowałam ten zabieg na sobie i powiem szczerze, że efekty mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły. :) Rzęsy rosną silne, zdrowsze, i pięknie się układają. HIT! :) Dodatkowo, w składzie pomadki znajdują się same naturalne składniki, m. in. olej rycynowy, tak osławiony pod względem wpływu na włosy, zwłaszcza na rzęsy. Co tu dużo mówić- świetna odżywka do rzęs za około 5 zł z Rossmanna! :)

Ocena: 5/5- idealna cena, działanie, nie spływa do oczu, nie podrażnia ich, jest łatwo dostępna i ma znakomity skład! :)

7) Eyeliner w kałamarzu- Eveline Liquid Precision- 2000 procent


Cieszę się, że wreszcie nadszedł czas, aby opisać ten kosmetyk. Jest wspaniały! Wspomnę, że ja od eyelinera oczekuję trwałości, głębokiej czerni i dobrego aplikatora. W tym wypadku mamy wszystko! Liner cudnie  sunie po powiece, pozostawiając niesamowicie elegancką, mocną czerń,szybko zasycha, nie wżerając się tym samym w powiekę. Jest bardzo trwały i nie pęka w ciągu dnia. Aplikator w formie dość twardej, małej gąbeczki cudnie rozprowadza pigment na powiece, choć czasem wymaga zdjęcia nadmiaru tuszu o papier lub chusteczkę. To najlepszy eyeliner, z jakim miałam szansę współpracować i wróżę mu wielkie powroty po zdenkowaniu obecnego opakowania! I jeszcze ta cena- z reguły w okolicach 10 zł. Miód malina! :)

Ocena: 5/5 z plusem +! :) Za całokształt! :)

I tak, moi kochani, dobrnęliśmy do końca mojego wpisu. Jako, że staram się zawsze dodać jakiś mały bonus, wspomnę Wam dziś o małym love story w moim życiuTak, jestem mężatką, niesamowicie zakochaną w swoim Mężu- w tej materii wszystko „gra”.  :P <3 W dzisiejszym wpisie chodzi o moje zachwycenie się… hybrydami. W natłoku obowiązków związanych z pracą w szkole, studiami podyplomowymi i innymi zadaniami dnia codziennego, ciężko mi obecnie znaleźć czas na to, aby usiąść i poświęcić swoim paznokciom tyle czasu, ile byłam w stanie tego zrobić w wakacje. Malowałam paznokcie co 2-3 dni, cudowałam z wzorkami, naklejkami, frenczem, brokatami itd. :P Obecnie nie mam na to czasu. Pokuszona efektem, jaki uzyskała koleżanka z pracy (Madzia, to dla Ciebie :*) postanowiłam, że zrobię sobie hybrydy. I nie żałuję! To niesamowita wygoda, sposób na przedłużenie paznokci i brak odprysków, co m. in. mnie doprowadzało do szału. Kiedy lakier odprysnął choć na jednym paznokciu, musiałam zmyć wszystkie- tak po prostu mam. :P
Na moich paznokciach taki zabieg odbywał się co 2-3 dni, a ja nie lubię mieć niepomalowanych paznokci, więc musiałam je malować średnio 3 razy w tygodniu. Nie będę więc dookreślać, jak zbawienna jest dla mnie hybryda, która wygląda ślicznie od 2-3 tygodni! :D Poniżej moje cudeńka, które wyszły spod rąk nieocenionej pani Ani. Polecam wszystkim tym, którzy lubią wygodę i trwały, nowoczesny manicure na dłoniach. :)


Ta dam! :) Dziękuję wszystkim tym, którzy przeczytali ten wpis do końca, a szczególnie osobom, które zawsze czytają te moje małe, kosmetyczne przemyślenia. :) Miło mi, że jesteście tutaj i czasem mogę przekazać Wam coś użytecznego. Trzymajcie się ciepło w ten deszczowy, jesienny wieczór i do rychłego, kolejnego, blogowego spotkania! 

Serdeczności,
Wasza Brownie ;)