niedziela, 28 lutego 2016

Kiedy kobieta odkrywa coś, czego nigdy nie miała... Debiutanci kosmetyczni z półek drogeryjnych- hity, czy kity?



Heeeej kochani! :)

W to niedzielne popołudnie, które wieńczy niemalże miesiąc luty pomyślałam, aby napisać dla Was recenzję produktów, które są dla mnie debiutantami i zakupiłam je słysząc pozytywne głosy na ich temat. W ubiegłym miesiącu zrobiłam sobie małą listę zakupów kosmetycznych, których poprzednicy są już „na wykończeniu” lub musiały wylądować w „koszalinie” :P. Ostatnimi czasy staram się nie ulegać pochopnym decyzjom (chyba, że jestem zmuszona presją czasu) i drogeryjne łowy zaczynam uprzednio poszukując recenzji i opinii użytkowniczek. Niemniej jednak, biorę poprawkę na to, że każdy z nas różni się gustem, oczekiwaniami i potrzebami, aczkolwiek ja w tym aspekcie kieruję się tym, jak w danej chwili czuje się moja skóra, czego nie toleruje i jaki efekt chciałabym otrzymać. Jeśli nie wiecie gdzie szukać porad, zachęcam do lektury blogów (he, he- mała reklama! :D), vlogów YouTube’owych, recenzji na portalach kobiecych (zwłaszcza wizaz.pl) oraz artykułów w prasie, z których można przede wszystkim dowiedzieć się, jakim oczekiwaniom i osobom dany kosmetyk będzie służył. Ja po wnikliwej analizie zakupiłam siedem produktów, o których napiszę poniżej.

1) Lirene- City Matt- mineral mattifying compact powder- mineralny puder matujący w odcieniu 01- transparentny.

Do zakupu tego pudru przekonało mnie to, że ma pozytywne opinie, a produkty Lirene cieszą się dość dobrą renomą (może przez to, że są wypuszczane przez laboratorium osławionej dr Ireny Eris?). Postanowiłam, że mając genialny puder Stay Matte z Rimmela, który niesamowicie matowi poszukam czegoś, co będzie miało bardziej aksamitne i miękkie wykończenie. Przejdźmy przez kolejne etapy opisu tego kosmetyku:

1) Kolor- świetny, nie bieli ani nie zmienia koloru na twarzy. Mega plus!
2) Zapach- pudrowo-kwiatowy, dosyć mocny, mi nie przeszkadza, ale osobom bardzo wrażliwym na zapachy zapewne nie będzie obojętny
3)Konsystencja i zmielenie- bardzo dobra, aksamitna, przyjemna do nakładania, puder jest zmielony drobno, co ułatwia mu wtopienie się w skórę
4)Wygląd i opakowanie- cudne, proste i przezroczyste opakowanie, puder ma deseń takich jakby gwiazd- genialnie to wygląda! Niestety, minus za to, że nie pomieści puszku ani gąbeczki do poprawek np. na imprezie.
5) Efekt na skórze- puder daje cudowne, delikatne wrażenie jedwabiu na twarzy, ale… No właśnie! Ma drobinki i to takie, które dość mocno rzucają się w oczy. Coś jednak czuję, że nie będę go stosować na całą twarz, ewentualnie w okolice oczu. No nie wiem, mam mieszane uczucia. Jeśli coś się zmieni dam Wam znać.
6) Gramatura- 9 g, mam wrażenie, że będzie średnio wydajny. Zobaczymy!
7) Cena i dostępność- bez promocji około 23 zł, widziałam go tylko w Rossmannie, a byłam w kilku lokalnych drogeriach (Naturze, Kosmyku, Drogerie Polskie, Rossmann), więc dostępność jest dosyć słaba. Mam w mieście dwa Rossmanny i kolor transparentny był tylko w jednym.

Myślę, że wykorzystam ten puder, nie skreślam go od razu, dam mu szanse pomimo, że te drobinki trochę mnie blokują. Przynajmniej ma zdecydowanie więcej plusów niż ten jeden minus. :)

2) My Secret- Face Illuminator Powder- rozświetlacz w odcieniu Princess Dream.

O tym rozświetlaczu huczy cały polski vlogowo-kosmetyczny świat. Nadszedł więc czas, aby zagościł u mnie!

1) Kolor- piękny, złotawy odcień, mam wrażenie, że dosyć uniwersalny i pasujący każdemu. To przeciwwaga dla mojego serduszka z MUR, które ostatnio Wam pokazywałam i które jest z kolei w chłodnej tonacji.
2)Zapach- nie ma, co jest dla niektórych dość ważną kwestią
3)Konsystencja i zmielenie- świetna, puder tworzy efekt tafli, daje zdrowy i cudowny blask na skórze
4)Wygląd i opakowanie- pudełeczko jest zwykłe, nic szczególnego, proste i estetyczne. Za tą cenę nie wymagam niczego więcej
5) Efekt na skórze- coś pięknego, myślę, że zdjęcie pokaże to najlepiej, a planuję w wolnej chwili wykonać dla Was makijaż, więc zaprezentuję go w całym anturażu
6) Gramatura- 7,5 g, ale optycznie się wydaje, że jest go bardzo dużo. Kilkukrotnie go już dotykałam palcem i pędzlem, a on jest jak nietknięty. Wróżę mu sporą wydajność!
7) Cena i dostępność- akurat ta marka jest do kupienia wyłącznie w drogerii Natura, więc dostępność również jest dość słaba, ale cena jest rewelacyjna w stosunku do efektu- 14,99 zł!

Ogólnie z jego zakupu jestem bardzo zadowolona, opinie użytkowniczek zdają się być zasadne, więc cieszę się, że zamieszkał w moim kosmetycznym zbiorze!

3) Krem BB- Ziaja- aktywny krem na niedoskonałości skóry normalnej, suchej i wrażliwej, odcień  naturalny (najjaśniejszy).

Po-raż-ka! Ten krem to jest coś strasznego. Już teraz wiem, dlaczego w drogerii nie ma testerów tychże kremów. Niestety, użyłam go raz, natychmiastowo zmyłam i podziękuję mu na zawsze…

1) Kolor- okropna pomarańcza! ( Uwierzcie mi, zdjęcia nie oddają ani w 1/10 tego, jaki to był straszny, solariowy odcień!!!) Tragiczny już po wyjęciu z tubki, na skórze zaś osiąga efekt soku marchwiowego. Brrr!
2)Zapach- typowo podkładowy, nic złego ani nic przyjemnego
3) Konsystencja- dosyć lekka- to jedyny plus tego produktu, można go nałożyć naprawdę cienko (ale nie poprawi to koloru…)
4)Wygląd i opakowanie- zwykła tubka, nic specjalnego
5) Efekt na skórze- j.w.- pomarańcza!!!
6) Gramatura- 50 ml, dosyć dużo jak na krem BB
7) Cena i dostępność- 11 zł, dostępny w każdej drogerii

Nie rozczulam się nad nim w tym wpisie, bo po prostu szkoda mi tych 11 zł wydanych na niego. Pani w drogerii Natura tak mi go zachwalała, że aż miałam wątpliwości po jego otwarciu, czy mówiła o tym samym produkcie, który trzymam w dłoni. Szkoda, bo lubię produkty Ziaji, a tu taka klapa…

4) Essence- make me brow- eyebrow gel mascara- maskara żelowa do brwi w kolorze 02 browny brows.

Z racji tego, iż co jakiś czas wykonuję hennę brwi, nie potrzebuję więc dużo koloru, ani  cieni, aby je podkreślić. Lubię za to wyczesać je jakimś produktem, ujarzmić je nieco i ułożyć, a dodatkowo lekko wyrównać ich kolor. Tak więc trafiłam na to maleństwo marki Essence.

1) Kolor- super, idealny dla brunetek i szatynek, ani nie nazbyt ciepły, ani też za ciepły. Idealny!
2) Zapach- nie ma go (albo ja go nie rejestruję :P)
3) Konsystencja- jak najbardziej na plus, nie daje ekstremalnego efektu, dobrze się nią pracuje
4)Wygląd i opakowanie- szczoteczka jest maleńka, co ułatwia operowanie nią na całych brwiach, opakowanie jest poręczne, solidnie wykonane i trwałe.
5)Efekt na skórze- ściślej- na brwiach, jak dla mnie jest to coś, czego potrzebowałam- ujarzmia, lekko podkreśla brwi, nie nadaje im sztuczności. Myślę, że nie sprosta oczekiwaniom osób, które potrzebują  bardzo mocnego zarysowania brwi i tego, aby ich włoski nie drgnęły ani na moment.
6) Gramatura- 3.8 ml, maleństwo, ale w sumie nie sądze, aby akurat taki produkt musiał być wielkogabarytowy
7)Cena i dostępność- można go kupić w wielu drogeriach- Kosmyku, Naturze, Hebe. Kosztuje około 9 zł, więc cena jest świetna


Polecam tą maskarę wszystkim, którzy potrzebują takiego produktu raczej do codziennego użytku, nie jest to farbka ani pomada, ale z codziennym „ujarzmianiem” i podkreślaniem brwi da sobie radę.

5) Pierre Rene- pen eyeliner- pisak do oczu, odcień 01

Takiego eyelinera nie używałam już z dobre dwa, trzy lata. Dawniej używałam pisaka z Eveline, bodajże Art Scenic, aczkolwiek on miał dosyć grubą gąbeczkę, którą ciężko było wyrysować cienką linię. Kiedy podczas chit chat makeup u Zmalowanej zobaczyłam w akcji pisak z Pierre Rene pomyślałam, że to jest to, czego szukam.

1)Kolor- ładny, dość nasycony, chociaż nie jest to smolista czerń, którą ja akurat lubię w linerach. W porównaniu z Eyelinerem 2000 od Eveline, który dla mnie jest numerem 1 wśród kałamarzy, czerń tego pisaka jest mniej intensywna
2)Zapach- niemalże niewyczuwalny, ale odrobinę czuć w nim nutę markera do brystolu
3)Konsystencja- dosyć fajna, chociaż po kilku użyciach pisak mam wrażenie, że zaczyna przerywać. Może mam felerną sztukę?
4)Wygląd i opakowanie- nic cudownego, zgrabny pisak, dobrze się nim operuje. Na wielki plus jest gąbeczkowy, bardzo cienko zakończony aplikator, dzięki któremu w prosty sposób możemy narysować cienką i sięgającą samych kącików kreseczkę, ale i grubszą- w zależności od potrzeb
5) Efekt na skórze- liner rysuje ładne kreski, nie pęka w ciągu dnia, aczkolwiek jak dla mnie mógłby być bardziej czarny no i mam wrażenie, że po kilku użyciach już troszkę podsycha…
6)Gramatura- 1 ml, mam wrażenie, że szybko się wykończy, a to szkoda…
7)Cena i dostępność- 19,90 zł za ten pisak to odrobinę za dużo. Myślę, że max. 13-15 zł byłoby w sam raz. Dostępność- średnia, widziałam go w Naturze i sklepie Drogerie Polskie


Nie powiem, że jest zły, bo to by była nieprawda. Lubimy się na co dzień, aplikatorem jestem urzeczona, ale cena, odcień czerni i wydajność lekko mnie rozczarowują. Pożyjemy- zobaczymy!

6) My Secret- waterproof eyeliner- trwały, wodoodporny, szybkoschnący eyeliner w mazaku. Kolor granatowy.

Eyelinerów czarnych używam namiętnie i lubię nimi podkreślać oko. Aby jednak przełamać czerń i odświeżyć makijaż, postanowiłam sięgnąć po granatowy liner. Ten dosyć mnie zainteresował, gdyż cena nie była wygórowana i aplikator wyglądał obiecująco.

1) Kolor- ładny, głęboki niebieski, granatem staje się dopiero, gdy kilkukrotnie przejedziemy nim po powiece
2) Zapach- typowo flamastrowy, dość wyczuwalny
3) Konsystencja- dość słabo napigmentowana, trzeba nim kilkukrotnie przejechać po powiece, aby uzyskać głęboki kolor
4)Wygląd i opakowanie- nic szczególnego, jak w każdym pisaku do oczu. Jest ok, chociaż aplikator nie jest już tak precyzyjny, jak u jego bliźniaka z firmy Pierre Rene
5) Efekt na skórze- pomimo, że trzeba go stopniować aby kreska była jednolita i nasycona, to on trzyma się jak szalony! Po całym dniu noszenia go na powiece zagruntowanej bazą i cieniem, on przebił na skórę i wieczorem miałam problem z tym, by go zmyć. Jak dla mnie jednak jest zbyt trwał, gdyż w momencie zmywania makijażu staje się bardzo uciążliwy...
6) Gramatura- 1,2 ml, zobaczymy, czy będzie wydajny. Póki co, trochę się go boję i będę chyba musiała zakupić dwufazówkę do oczu, bo micel z Garniera słabo sobie z nim radzi
7)Cena i dostępność- wyłącznie w drogeriach Natura, ja zakupiłam go w promocji za 8 zł, normalnie kosztuje 10 zł, więc to naprawdę korzystna cena


Nie zrażam się niebieskimi powiekami na koniec dnia- myślę, że dwufazowy płyn do demakijażu to zwalczy, będę go testować, bo naprawdę trzyma się świetnie. 

7) My secret- Big Eye- 2 in 1 pencil- kredka do oczu 2 w 1- milk.

U dziewczyn, które regularnie śledzę na YT niesamowicie spodobał mi się trik z otwieraniem oka jasną kredką na linii wodnej. Postanowiłam, że zakupię jakąś kredkę na próbę i zobaczę, jak poczuję się w takim makijażu. Padło na My Secret.

1) Kolor- biały, aczkolwiek na linii wodnej wygląda na taki śmietankowo- waniliowy. Nie jest jakiś trupi, wygląda fajnie
2) Zapach- typowo kredkowy, jak w większości produktów tego typu
3) Konsystencja- odpowiednia, bardzo dobrze się nakłada tą kredkę, chociaż nie utrzymuje się jakoś długo
4) Wygląd i opakowanie- kredka jest dość gruba, ale dobrze się nią pracuje
5) Efekt na oku- nadaje spojrzeniu świeżości i faktycznie powiększa oko, chociaż nie jest to efekt na cały dzień, utrzymuje się blisko 3 godziny i wymaga dołożenia w ciągu dnia
6)Gramatura- 3,6 g, myślę, że będzie mi dane długo z niej korzystać
7)Cena i dostępność- standardowo, jak to firma My Secret, można ją dostać wyłącznie w Drogeriach Natura, kosztuje około 10 zł


Kredka nie jest może długotrwała i na pewno istnieją lepsze niż ona, aczkolwiek nie jest zła, nadaje się do codziennego użytku i sprawia wrażenie wydajnej. Wszystko zatem przed nami!

I to by było na tyle, moi drodzy! Póki co, są to tylko moje pierwsze wrażenia i sugestie, które mogę na tą chwilę Wam podsunąć. Być może, napiszę kiedyś porównania tych kosmetyków do moich absolutnych ulubieńców w danej kategorii? Jeśli Was to zainteresuje, to z chęcią po jakimś czasie taką recenzję stworzę (lub nagram? Cały czas kminię coś w tym temacie :D) Tymczasem, życzę Wam udanej reszty niedzieli! Ja dzisiaj wrzucam na luz i skupiam się na relaksie, bo do świąt kroi mi się dość napięty grafik i dużo obowiązków.

Pozdrawiam Was gorąco! :)

Wasza Brownie :)