niedziela, 7 sierpnia 2016

Na pierwszy znak... czyli o pierwszych wejrzeniach i wrażeniach! :)



Kochani!

Witam Was w ten piękny, sierpniowy dzień (tak, kocham lato i dla mnie mogłoby być cały rok!) i zapraszam do lektury mojego wpisu, który poświęciłam na moje wakacyjne łupy kosmetyczne (które potraktujmy jako test pierwszego wrażenia). Jest to dziewięć produktów, które od czerwca do dzisiaj zakupiłam i pierwszy raz miałam z nimi styczność.

Mimo wakacji, u mnie dużo się dzieje i ciągle coś gdzieś mam do zrobienia, ale tęsknota do bloga i nowego posta była tak wielka, że musiałam inne rzeczy odstawić i tym samym dzisiaj jestem tutaj z Wami! Mam nadzieję, że w dalszym ciągu będziecie mnie odwiedzać i moje rady lub ostrzeżenia będą dla Was pomocne w podejmowaniu decyzji zakupowych. Ja moje zakupy poczyniłam także „z poleceń” i zweryfikuję Wam je w moim osobistym odbiorze. Niebawem planuję kolejny wpis, na który mam już konkretny pomysł, ale póki co ciii…. Zapraszam dalej!

Moje ostatnie łupy to:




1) Krem BB Garnier 5 w 1 (wersja normalna)- odcień jasny (drugi z kolei, jest jeszcze jaśniejszy)

Pierwsze wrażenie: bałam się, że kolor będzie zbyt opalony i odetnie się od mojej szyi grubą krechą. Nic z tych rzeczy! Jest cudownie lekki, ładny na buzi, nie powoduje dyskomfortu, współpracuje z bazą i produktami pudrowymi, ma dobrą dostępność i cenę (16.99 zł) oraz kolor dopasowujący się do cery i nie tworzący smug. Jeśli po pierwszym starciu jest super, to mam nadzieję, że nic tego nie zepsuje. Póki co- ogromne i pozytywne zaskoczenie!

2) Paese- Puder rozświetlający kryjący w kompakcie- odcień 2N-naturalny

Pierwsze wrażenie: puder i kolor dobrała mi urocza Pani w drogerii. Osobiście skłaniałam się bardziej do zakupu teracotty z Golden Rose, ale Pani usilnie namawiała mnie na Paese. Wykończenie na dłoni tego pudru przekonało mnie do zakupu. W domu jednak, gdy otwarłam puderniczkę, głośno przełknęłam ślinę ze zdziwienia. Wyglądał… bardzo ciemno (przynajmniej w porównaniu do moich poprzednich pudrów). Postanowiłam, że jednak go wypróbuję. No i bingo! Jest cudowny, pod warunkiem, że lubi się rozświetloną, pełną blasku i promienną cerę (ja taką wolę, niż totalny mat). Wygląda ładnie, nie zawiera parabenów, nie jest wyczuwalny i widoczny na cerze. Zapowiada się bardzo obiecująco, a resztę zweryfikują kolejne jego użycia. Cena- średnia, nie tanio i nie drogo-w okolicach 25 zł.

3) Pędzel do pudru- Neess 4033

Pierwsze wrażenie: pędzelek jest niesamowicie miękki, ma bardzo dobrą wielkość jak na pędzel do pudru. Uczucie, jakie daje na twarzy porównywalne jest z dotykiem chmurki lub jedwabnej chusteczki- po prostu cudowne! Do tego rączka mieni się brokatem co akurat mnie kupuje na wstępie! Uwielbiam mieniące się i migoczące drobinki, bez względu czy są to cienie na oczach, lakiery na paznokciach czy też jakieś akcesoria. Nie żałuję ani złotówki wydanej na niego, a zapłaciłam około 24 zł. Myślę, że kiedyś pochylę się nad pędzlami tej marki bliżej i powiększę swój zbiór o kolejne modele.

4) L’ oreal True Match- podkład do twarzy- kolor 1N

Pierwsze wrażenie: podkład kupiłam na promocji za 35 zł, gdzie cena regularna sięga 60 zł. Nie zauważyłam w sklepie, że ma on masę złotych drobinek, co nie zawsze dobrze wygląda. Trochę się tego bałam, ale na szczęście niczemu to nie przeszkadza.  Na dłoni jak i na twarzy nie widać żadnych drobinek, a ich obecność w formule podkładu dodaje tylko cerze ładne, świetliste wykończenie. Odcień 1N jest bardzo jasny, idealny dla „bladych twarzy”, jednakże potrafi on dopasować się do cery. Wygląda naturalnie i świeżo. Zapowiada się bardzo fajny produkt!

5) Maybelline- Collosal Kayal- kredka wysuwana w kolorze czarnym

Pierwsze wrażenie: Po tym, jak skończyła mi się kredka z Bourjoise postanowiłam przetestować coś nowego. Padło na kredkę z Maybelline, gdyż jej czerń okazała się w sklepie najbardziej nasycona z wszystkich. Kredka nie sunie miękko po powiece, momentami na załamaniach skóry robią się małe „przerywniki”, ale można to naprawić kolejnym pociągnięciem lub nałożyć kredkę na pędzelek i ukryć luki. Utrwalona czarnym cieniem nie odbija się na powiece, trzyma się kilkanaście godzin i póki co jestem z niej zadowolona. Może nie jest hitem, ale spełnia dobrze swą rolę. Kosztuje ponad 20 zł, na promocji warto ją kupić, ale nie jest to raczej must have.

6) Golden Rose- Longstay Liquid Matte Lipstick- pomadka w płynie matowa- odcień 03

Pierwsze wrażenie: Pomadka ma bardzo chłodny odcień różu o fioletowo-niebieskich podtonach. Rozprowadza się przyjemnie, ma formułę płynno-musową, łatwo jest wyrysować aplikatorem usta pod warunkiem, że zdejmiemy z czubka nadmiar produktu. Zasycha na mat, jest bardzo trwała i nie zauważyłam, aby powodowała pierzchnięcie moich ust (chyba, że to zasługa Carmexu, gdyż codziennie kilkukrotnie go używam). Kosztuje około 19 zł, więc nie mało, ale za to trzyma się rewelacyjnie i bardzo ładnie wygląda na ustach. Z chęcią przetestuję inne kolory!

7) Maybelline- Push up drama-tusz do rzęs

Pierwsze wrażenie: miałam nadzieję, że skoro mascara posiada silikonową szczoteczkę to się dogadamy. Póki co, pracuje mi się z nią ciężko, gdyż strasznie dużo produktu nabiera się na nią i sprzyja to sklejaniu rzęs. Są one pięknie czarne, ale mimo wszystko długo trzeba je wyczesywać, aby efekt był ładny, a nie karykaturalny. Owszem, mają być dramatyczne (w pozytywnym tego słowa wrażeniu, czyli robić efekt wachlarza gęstych, mocnych i mega czarnych rzęs), ale równocześnie ma to wyglądać schludnie i akceptowalnie. Dam jej szansę, mam nadzieję, że ciut podeschnie i nie będzie kleiła włosków, tylko przy zdjęciu nadmiaru ze szczotki ładnie je podkreśli.  Kosztuje około 30 zł.

8) Pupa- Ultraflex Mascara- pogrubiająco-wydłużający tusz do rzęs

Pierwsze wrażenie: tusz zakupiła dla mnie Mama <3 w promocji Rossmana, gdzie kosztował on 19 zł przy cenie regularnej 69 zł! Wiązałam w związku z nim duże nadzieje, skoro kosmetyki tej włoskiej marki są dość drogie jak na półki w drogeriach i wielokrotnie słyszę o nich dużo dobrego. Tusz niestety, jest tylko poprawny. Nie sypie się bardzo, ale jednak się troszkę osypuje. Podkreśla rzęsy ładną czernią, ale nie ma tutaj mowy o pogrubieniu. Wyczesane, długie i czarne rzęsy- jak najbardziej tak, ale już ubogie o pogrubienie i średnio trwałe. Zauważyłam, że moje rzęsy po paru godzinach „oklapły”. Mimo, że efekt jest ładny, to dla mnie jednak niewystarczający i nie wrócę już do tego tuszu kolejny raz.

9) Make Up Revolution- Fortune Favours The Brave- paletka cieni do powiek

Pierwsze wrażenie: od tej firmy to ja już chyba na dobre się uzależniłam. Przy korzystnej cenie możemy otrzymać kosmetyki wysokiej jakości, które dorównują często swoim droższym odpowiednikom. Produktów tej firmy mam już z kilkanaście i przygarnęłabym jeszcze więcej. Przejdźmy jednak do tematu paletki, w której zakochałam się, odkąd zobaczyłam ją w gazetce promocyjnej DP. Kolorystyka tych cieni oraz ich różnorodne formuły są tak piękne, że brak mi słów! Myślę, że byłaby to paletka zupełnie samowystarczalna. Ma ona niestety jeden mankament- niektóre z cieni mają dużo słabszą pigmentację jak inne i podczas rozprowadzania na oku… znikają. Są to pojedyncze sztuki, ale jednak. Troszkę szkoda, bo odcienie są przepiękne i dużo chętniej bym po nią sięgała, gdyby jednak nasycenie koloru było mocniejsze. Niemniej jednak- nadal będę jej używać i wybaczę jej tą słabostkę, bo można to jakoś „obejść” w makijażu. Kosztowała blisko 50 zł, ale cieni jest bodajże 36, więc to cena zupełnie odpowiednia co do "gabarytów".

Podsumowując: wśród moich nowych kosmetycznych kompanów znaleźli się faworyci jak i słabsi debiutanci. Nie skreślam jednak żadnego z nich, dam im jeszcze czas i mam nadzieję, że pierwsze wrażenie przemieni się w dalsze zauroczenie. Poniżej wklejam dla Was zdjęcie z moim dzisiejszym makijażem, w którym wykorzystałam produkty powyżej dla Was opisane. Wyszedł z tego letni, brzoskwiniowy makijaż dzienny pełen blasku. Ja jestem na tak, a Wy?


Buziaki i korzystajcie z ciepłych dni- jest pięknie! :) :) :)

Pozdrawiam,

Wasza Brownie

2 komentarze:

  1. Wczekany przeze mnie wpis :) Uwielbiam Twoje recenzje. Są moim głównym wyznacznikiem przy zakupie kosmetykow

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi bardzo i dziękuję za ciepłe słowa. To, że pomagam w zakupach to największa dla mnie satysfakcja i wiem, że moje recenzje nie idą w próżnię. Dziękuję Grażynko! :)

    OdpowiedzUsuń